Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Kobiety w życiu wielkich ludzi.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.

łować się można... ale dalej... nie... ona chce stanąć uczciwie przed ołtarzem.
Des Barreaux czuje, że tą drogą jeśli nie przyspieszy wypadków, mało uzyska, jednocześnie, wytrawny galant i don juan czuje, że pod tą zewnętrzną cnotliwą pokrywką, kryje się nieokiełznany temperament, hamowany li tylko ambitnemi marzeniami, który lada chwila wybuchnie, byle rzucić iskrę i że piękna dziewczyna grubo ma więcej zadatków na to, by stać się kurtyzaną, niźli poważną małżonką. Tylko choć drobna sposobność, przypadek... ale jaki?

Lecz wielce szlachetnemu i dowcipnemu panu Jackowi pomysłów nie brakło, a tem bardziej romantycznych, niedarmo był poetą. Kiedyś, gdy panna Grappain wraz ze swą chrzestną matką powracają powozem z alei Cours la Reine, najmodniejszego podówczas miejsca spacerów w Paryżu, nagle w odludnem pustkowiu zostają otoczone przez bandę zbirów, zdradzających pod ich adresem jak najczarniejsze zamiary. Krzyk, rozpacz, przerażenie, łzy, spazmy, zda się za chwilę postradają pieniądze i życie. Lecz nagle, niby Deus ex machina, na spienionym rumaku śpieszy jeździec — oczywiście Des Barreaux, ten sam, który z dość poważnym kosztem i nakładem pracy zorganizował cały napad. Wali brygantów na prawo, wali brygantów na lewo, ci jęczą z bólu i za nieprzewidziane razy poprzy-

130