Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Kobiety w życiu wielkich ludzi.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

cię spycha w błoto... Zostań moją żoną, zostań uczciwą kobietą...
— Tybyś teraz chciał... po tem... — zdumiała się ogromem jego miłości i poświęcenia.
— Zapomnę o wszystkiem!... Zrozum, on cię oszukuje, cały Paryż się śmieje z twego poświęcenia... ma codzień nową przygodę miłosną... Zrozum... Nie spychaj sama siebie w przepaść... Uciekajmy... Wyjedziemy, zamieszkamy zdala od ludzi, na wsi gdzie nas nikt nie zna...
— Kochany chłopcze... — poczyna Marion, lecz dokończyć nie może, łzy tłumią dalsze wyrazy.
— Ja przez ten czas cały żyłem tylko myślą o tobie! — przypada młodzieniec do jej stóp i poczyna je okrywać pocałunkami.
— Mój wierny przyjaciel! — głaszcze w zamyśleniu do kolan przytuloną głowę.
— Więc zgoda! Uciekajmy!...
— Wiesz...
Nagle z hałasem rozwarły się drzwi i ukazał się w nich Jacek, który niepostrzeżenie powróciwszy do domu od dłuższego czasu podsłuchiwał rozmowę. Była mu ona wysoce na rękę.

— Więc tak! — zawołał z prawdziwym czy symulowanym gniewem. — Więc tak! W czasie mojej nieobecności pani gachów przyjmuje i w amory się bawi! A ja, taką kurtyzanę chciałem uczynić moją żoną!

136