Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Kobiety w życiu wielkich ludzi.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jacku!
— Milcz! Nie wierzę żadnym tłumaczeniom. To, co widziałem, wystarczy! Wszystko między nami skończone! Precz z mego domu, bezwstydna!
— Ależ, panie... — pragnął wyjaśnić sytuację mocno przerażony imć Hiacynt.
— A ty, podły muzykusie, — nie dał mu dokończyć obłudnik — też wynoś mi się stąd w tej chwili, bo gnaty połamię... Ha! ha! Ładna banda...
Co powiedziawszy, odszedł Des Barreaux, trzasnąwszy drzwiami, wielce kontent sam z siebie i zrządzeń losów. Gdyby był mógł, zapewnie „podłego muzykusa“ wyściskałby serdecznie.

Opuściła biedna Marion „„Wyspę Cypr“, ale nie została żoną Hiacynta Lemudrie, ani też nie dała się nakłonić do wyjazdu z Paryża. Kochać, złamana moralnie nie mogła, poza tem czyż ten człowiek nie stawał, niby pech chodzący, przed nią stale w najbardziej tragicznych momentach jej żywota? Śmierć ojca, ostateczne zerwanie z kochankiem, bankructwo śmiałych marzeń, których do ostatniej chwili się chwytała, niby tonący słomki się chwyta... Nie! fatalny to był

137