kardynałem Richelieu, istotnym niekoronowanym królem i dyktatorem Francji. Richelieu mógł wszystko, na jego skinienie spadały z karków najpotężniejsze nawet głowy, drżano przed nim, płaszczono i schylano, pocichu przezywając „czerwonym człowiekiem“, czy to od barwy purpury, która go zdobiła, czy potoków przelanej krwi, które na tą purpurę spadły.
Zimny, okrutny, wyrachowany, beznadziejnie skąpy kardynał, dla Marion posuwał się do szaleństwa, i Wiktor Hugo w swym dramacie p. t. „Marion Delorme“ wbrew historycznej prawdzie przedstawił wzajemny stosunek. Nie odtrąciła wietrznica, jak twierdził Hugo, zalotów „czerwonego człowieka“, nie żywiła do niego najlżejszej nienawiści, lecz wprost przeciwnie dumna była ze związku, dającego jej spełnienie wszelkich zachcianek i wpływy niemal nieograniczone. Ponieważ krwawy kardynał, zachowujący zewnętrznie ogromnie surowe pozory nie mógł bogdanki widywać jawnie, odwiedzała go Marion pocichu, w przebraniu pazia, chyłkiem się przedostając i wykradając z kardynalskiego pałacu. Wypruła ze starego sknery sumy wcale znaczne, a później, gdy ostygł „żar zmysłów“ i erotycznych porywów „czerwonego kata“ — potrafiła z Richelieu zachować dobry i przyjazny przez czas długi stosunek i miał on piękną kurtyzanę używać do przeróżnych zleceń politycz-