kiem, podziwia, zapytuje kim jest czarująca dama, a otrzymawszy odpowiedź, że dla ludzi hojnych osoba to bardzo miłościwa, postanawia zawiązać znajomość.
Przyjacielem „en titre“ syreny był podówczas hrabia de la Ferté, dżentelmen pozbawiony wszelkich skrupułów oraz mocno nadszarpnięty fantazjami i kaprysami lubej. Zauważywszy wrażenie, jakie wywarła Marion na świetnym kawalerze, umyślił przedstawić go bogdance, co prócz zadowolenia z okazania pomocy w szczęściu dwojgu ludziom, miało przynieść i tą korzyść, że przy tej okazji zamierzał porządnie ograć Buckinghama w karty, o ile oczywiście losy dozwolą i własna zręczność palców w „korygowaniu losów“ nie zawiedzie.
Wszystko poszło jak z płatka. Książę został sprowadzony na wieczorne przyjęcie do panny Delorme, z wielką gracją i nie skrzywiwszy się nawet, przegrał wcale pokaźną sumkę 25 tysięcy ocu do pana hrabiego, poczem w najlepszym humorze zasiadł do wspaniałej kolacji. Po kolacji jednak, kiedy reszta towarzystwa znów znalazła się przy „landskneczcie“, prócz jedynie gospodyni, symulującej ból głowy — niby to niechcący, miast zasiąść do gry, znalazł się w buduarze uroczej kurtyzany.
Buduar oświetlony był a giorno, piękna Marion siedziała w płaszczu na kozecie, rzekłbyś