Odtąd poczęła się wielka miłość pomiędzy wytworną parą, co osiągnęło ten skutek, iż kardynał Richelieu znienawidził głęboko Marion Delorme i zerwał z nią wszelkie stosunki. Darować jej nie mógł, że obdarzyła swemi łaskami znienawidzonego rywala, darować nie mógł, że ona, jego agent tajny utrzymuje stosunki z osobistym wrogiem kardynała. A że „czerwony człowiek“ miał pamięć dobrą, potrafił się zemścić i Marion dobrze dokuczyć, o czem za chwilę. Potrafił się również ostatecznie, podstępnie, po swojemu, załatwić z Buckinghamem, bo ten w 1628 r. został w Portsmuth skrytobójczo zamordowany przez niejakiego Johna Feltona, który miał być narzędziem płatnem okrutnego, nie przebierającego w środkach a nie wybaczającego nigdy, nawet uraz najdrobniejszych, kardynała.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Śmierć „wspaniałego księcia“ odczuła Marion, aczkolwiek nie wiem, czy ich związek zresztą krótki, w rzeczy samej nazwać można miłością. Na początku była podrażniona ambicja kobieca i chęć zatriumfowania choćby nad królową, później szczodry amant tak obsypywał Marion deszczem złota, iż przez to samo ciężko rozróżnić, gdzie kończył się interes a poczynało uczucie.