dów korzącej się Magdaleny, nawróconej jawnogrzesznicy.
Niestety, to co dalej nastąpiło, nosiło tak połowiczny charakter, że raczej świadczyć może o zanika wszelkiej woli, lub do gruntu zepsutej naturze.
Marion spędza na wsi, w odosobnieniu rok, lecz po roku widzi, że zasoby materjalne się wyczerpały, że szaleństwa popełnione swego czasu dla drogiego Henryka, zrujnowały ją doszczętnie, iż zewsząd nachodzą o długi, grozi ruina i nędza. Niczego w życiu się tak nie obawiała, jak nędzy. Co robić? Wstąpić do klasztoru? Brr... Nie! Ona powróci do poprzednich praktyk, ale nie przestanie rozpaczać po ukochanym! Znów sprzedawać się będzie, ale jemu wierności dochowa... bo nigdy nie pokocha drugiego! Zaiste, rozumowanie godne kurtyzany i z psychologją kurtyzany całkowicie zgodne! Na istotne poświęcenie zbyt jest słabą, zbyt kocha rozkosz, przepych, wygody, pieniądze i... samą siebie!
Zrzuca tedy żałobę, powraca do Paryża i zostaje „przyjaciółką“ arcy-bogatego niemieckiego żyda Natana Rozelmana. Rozelman jest brzydki, stary, wstrętny. Cóż ją to obchodzi? Wszak on tylko płaci! Ma znów stroje, klejnoty, służbę, pałac, powozy... a potrzebom serca zadość czyni, spędzając co dnia godzin parę przed