bynajmniej surową moralnością się nie odznaczały.
Więc jeden z największych władców naszych ma renomę rozpustnika? Owszem, tak. Nie podoba się to wielu historykom, między innemi Szujskiemu, zmuszonemu, gdyby wbrew sercu, dać świadectwo prawdzie. Pozostali dziejopisarze też niechętnie to przyznają, a tylko stary plotkarz, kronikarz Długosz z lubością opisuje przygody królewskie, cytuje kronikę galantną kochliwego pana.
Był już Kazimierz Wielki żonaty, jako następca tronu z Anną Aldoną Gedyminówną, gdy wybuchnął pierwszy skandal. Stało się to, podczas pobytu na Węgrzech, w odwiedzinach u siostry swej Elżbiety i Karola Roberta, jej męża. Jak opowiada Długosz, rozgorzał wówczas dużym afektem do jednej z dam dworu, wielce przystojnej węgierki, panny Klary Zach, córki znakomitego rodu.
O tej miłości powiadomiona siostra, kochająca go więcej niż siostrzaną miłością „plus quam germano afectu“, postanowiła uczynić wszystko, by bratu dopomóc.
Udał więc Kazimierz chorego „valetudinorium“ i położył się do łóżka. Oczywiście Elżbieta nie omieszkała go odwiedzić, lecz przyszła nie sama a z nadobną Klarą. Wydaliła pilnują-