Miał jakoby król zdobyć pomienioną Czeszkę obietnicą małżeństwa. Ponieważ jednak małżeństwa prawdziwego zawierać nie chciał, ubrał opata Tynieckiego w szaty pontyfikalne, że Rokiczana miała wrażenie, iż to biskup Krakowski ich związek błogosławi.
I ta miłostka była krótkotrwała. Jakkolwiek Kazimierz wyż rzeczoną nałożnicę „concubinam“ Rokiczanę, wdziękami jej ujęty, gorąco kochał... wkrótce, przy bliższem zbliżeniu przekonał się, że „na głowie miała łysinę i parchy „sciabiosa“. Wtedy się z nią rozszedł „repudiavit“.
Opowieść o Rokiczanie kwestjonowaną jest przez wielu historyków i zapewne należy do apokryficznych opowieści, które na skutek łatwowierności kronikarzy do ich ksiąg się dostały. Samo zakończenie należy odnieść do legendy ówczesnej, że dziewczyny nie mające prawa noszenia panieńskiego wieńca a tem niemniej go noszące, w ten sposób w momentach uroczystych np. w kościele były karane, że wieniec im spadał z głowy, a gdy go kładły, ściągały z nim wszystkie włosy rozpuszczonych warkoczy, tak że „jakby ogolone brzytwą łysą głową, swój stan istotny ujawniały“.
Mimo opowieści Długosza incydent z Rokiczaną jest wątpliwy, lecz natomiast w tymże 1341 roku, na skutek nalegań dworu czeskiego,