Awanturnica przybywa w początku sierpnia 1436 r. do Arion i stamtąd pisze list do króla Karola VII, prosząc o audjencję.
Z listem osobiście do monarchy, bawiącego w Lyonie, udaje się Jan de Lys, a sprawą potrafi pokierować tak gładko, że i król nie kwestjonuje oficjalnie zmartwychwstania Joanny.
Może czyni tak, by uniknąć komplikacji. Bierze jednak na bok świeżo kreowanego szlachcica i oświadcza, iż mimo najlepszych chęci więcej niż sto lirów wypłacić nie jest w stanie. Nawiasem mówiąc, Jan de Lys nigdy tych pieniędzy nie otrzymał, do tego stopnia kasa francuska była pustą.
Jak dalej potoczyłyby się losy odważnej samozwańczyni niewiadomo, gdyby nie nieprzewidziana okoliczność. Możeby ją wkońcu przyłapano na kłamstwie i ukarano surowo? Może Karol VII sam kazałby ją wrzucić do lochu?
Lecz snać dobra gwiazda czuwała jeszcze nad nią?
Na dworze księżnej Luksemburskiej poznaje, przybyłego w odwiedziny, młodego, gdyż liczącego dwadzieścia pięć lat, hrabiego Ulryka V Wirtemberskiego, który odrazu zakochuje się w niej na zabój. Ofiaruje pseudo Dziewicy zbroję złocistą i z przedmiotem swego uwielbienia