z niezbyt urodziwym ani apetycznym panem Chigi, który ją wybawił od innego uciążliwego kochanka!
W ciągu sześciu lat quasi małżeństwa z Rafaelem, urocza piekarka, nie krępując się zgoła, dawała folgę swemu temperamentowi, zdradzała dość często. Musiał i malarz przejrzeć istotną wartość, bogdanki, bo w czas jakiś później, nawiązując do zerwania z narzeczoną, siostrzenicą kardynała Bibiena, pisał w jednym z sonetów:
„Jestem zwyciężony, przykuty do wielkiego płomienia, który męczy i pożera. O! jak płonę! Ani morze ani rzeki nie są w stanie ugasić płomienia, a ja bez niego żyć nie mogę! W mym zaślepieniu tak szczęśliw jestem, iż płonąc bardziej jeszcze płonąć pragnę!
Może też dlatego, Rafael na łożu śmierci wspominał o Marji Bibienia (zmarła w 1517 r.) i czując dla jak niegodnej i marnej kobiety ją porzucił — wyraził życzenie aby być obok Marji pochowany.
Lecz nie uprzedzajmy wypadków!
Niektóre przygody rozpustnej Margarity kończyły się tragicznie. Do mistrza z Neapolu, Bolonji, Modeny oraz innych miast Italji a na-