udało mi się warjata uspokoić i przywiązać do jakiejś leszczyny...
— Pocoś wiązał?
— Teraz, wojewodzicu, najważniejsza część opowiadania! Powiadam wam, że kiedy wierzgał, wybił kopytami sporą dziurą. Zaglądam, przez ciekawość w tę dziurę i ażem drgnął... Widzę wchód podmurowany, a dalej korytarz prowadzący daleko. Snać całkiem o nim zapomniano i od dziesiątków lat nikt tam nie zaglądał, bo wejście zasypała ziemia i zarosło trawą i zielskiem...
— A korytarz?
— Jest właśnie jeszcze jednem podziemnem przejściem do zamku, o którym nawet nie wie hrabina! Ja nim się przedostałem!
— Nie do wiary! — głośny okrzyk podziwu wyrwał się wojewodzicowi.
O tem przejściu w rzeczy samej, nie wiedziała Elżbieta. Przeprowadził go pierwszy budowniczy zamku, na wyraźne żądanie któregoś z hrabiów Nadasdy, by w razie niespodzianej napaści, swobodnie móc, bez wiedzy oblegających ujść z Czeithy, lub od tyłu na napastników uderzyć. Podobne potajemne korytarze budowano prawie we wszystkich średniowiecznych zamkach a wykorzystywanie ich, należało do ulobionych wojennych fortelów. Sekret zaś, gdzie się mieszczą, przechodził z ojca na syna. Lecz na Czeithe oddawna nikt nie napadał, a ostatni hrabia Nadasdy albo sam nie słyszał o istnieniu tego tunelu, albo też zapomniał tą wiadomością podzielić się ze swą małżonką.
— Przejście — dalej opowiadał Jasiek — w kilku jest miejscach, wojewodzien, uszkodzone i zasypane zie-
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/107
Ta strona została uwierzytelniona.
— 101 —