ki korytarza. Brnęli prawie w ciemnościach, bo Jasiek starannie zasłaniał dłonią światło latarni, którą zabrał z podziemnej salki.
— Jeśliby nawet strażnik nadchodził, nie spostrzeże nas zdala... A my posłyszymy jego kroki...
Na szczęście, nie napotkali nikogo. Widocznie Elżbieta, tak była przekonana, że przykuty do muru więzień, umknąć nie może, iż nikomu nie kazała szczególnie go dozorować. Hajducy zaś sami nie spieszyli do podziemi — na dziedzińcu zamkowym stały otwarte beczki z winem.
Wreszcie, chłopak, który podczas swej poprzedniej wędrówki poznał wszystkie zakamarki korytarza, przystanął i zdjął rękę z latarni. Korytarz się skończył i wojewodzic ujrzał spory loch, z jakiego kryte schodki wiodły wysoko, na górę
Już chciał na nich postawić nogę, gdy Jaśko znów go powstrzymał.
— Nie tędy, panie... Temi schodami wyjdziecie wprost do izby w baszcie, z której hrabina wrzuca swe ofiary do studni. Właśnie w tej zbie mieści się pierwsze wejście do podziemi, biegnących wzdłuż całego zamku, a kończących się schodkami za kominkiem, któremiśmy wczoraj do lochów się dostali... Pośrodku podziemi znajduje się mniej więcej owa salka, w której dawniej pannę Ilonę, a obecnie was więziono... W rogu zaś tego loszku, prawie niewidoczny otwór, a za nim korytarz, wiodący aż hen, do lasu... Po tem, co wam wyjaśniłem, już Czeitha nie ma dla was tajemnic...
Górka mruknął coś z zadowoleniem, a Jaśko zbliżył się do znajdującego się w rogu lochu otworu. Był on w rzeczy samej tak mały, iż aby się weń dostać, musieli
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/110
Ta strona została uwierzytelniona.
— 104 —