dują się dzielni mężowie, tem skuteczniejszą nam posłużą pomocą!
Górka, po doświadczeniu z Hermansthalem stał się nad wyraz ostrożny. A nuż w domu bawił jaki powinowaty, lub przyjaciel hrabiny.
— Jak im całą rzecz przedstawić?
— Przódy zobaczymy, kto tam jest — pojął Jasiek jego wątpliwości — a później naszą sprawę wyłożymy...
— Tedy, naprzód...
Wyjechali z poza drzew, kierując się w stronę domu. Ale ledwie zdążyli ujechać kilka kroków, niby z pod ziemi wyrósł jakiś żołnierz.
— Stój! — krzyknął, mierząc z muszkietu w pierś Górki. — Ani kroku dalej!
— Jesteśmy podróżni! — jął tłómaczyć. — Pragniemy przenocować w chacie! Czemuż tam jechać nam nie wolno?
— Zakazane!
— Przecież w zajeździe znajdują się ludzie! Któż bawi tam i czemu wydał podobne zlecenie!
Żołnierz nieufnie mierząc wzrokiem dwóch jeźdźców, znajdujących się na jednym koniu i nie opuszczając muszkietu, odparł powoli:
— W zajeździe bawi nasz najmiłościwszy pan, książę Gabor Batory! Dość na niego czyha zdrajców i za bronione jest zbliżać się do księcia! Jedźcie dalej, waszą drogą...
— Książę Gabor! — wojewodzic aż podskoczył na koniu z radości. — Książę tu bawi? Samo Niebo mi go zsyła... Ale, że nie boi się podróżować tak jawnie... Wszak nań zastawia cesarz różne sidła...
— Nasz książę — odparł dumnie madziar — nie
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/115
Ta strona została uwierzytelniona.
— 109 —