obawia się nikogo. I nie kryje się przed nikim, gdyż swobodnie na swój tron w Siedmiogrodzie powraca!
— Co? co? — wykrztusił Górka, lecz wnet się zreflektował, że próżno tylko traci czas na rozmowę z muszkieterem. — Słuchajcie, żołnierzu! Pędźcie i donieście natychmiast, że przybył wojewodzic Górka z Polski i pragnie stanąć przed księciem. Miłościwy wasz pan, zna mnie doskonale...
— Z warty zejść mi wzbronione!
Może dłużej jeszcze certowałby się z żołnierzem Górka, gdyby w tejże chwili, nie zjawił się jakiś wyższy rangą, zwabiony przedłużającą się głośną rozmową i posłyszawszy, o co chodzi, nie zgodził się spełnić prośby wojewodzica.
Rychło pędem przybiegł z powrotem i uniżenie oświadczył:
— Miłościwy książę prosi...
Górka zsiadł z konia i pozostawiwszy go pod opieką Jaśka, podążył do chaty. Wszędzie napotykał służbę, przyodzianą w barwy Batorych. Po chwili stanął na progu niskiej, lecz sporej izby.
Izba ta, przystrojona została, zapewne, umyślnie na cześć dostojnego gościa, który w niej bawił. Okopcone, brudne ściany, pokryto makatami, a przez jej środek ciągnął się suto zastawiony stół. Nakryty białą serwetą i połyskujący od srebrnych półmisków, złotych puharów, czasz, kubków i roztruhanów.
U góry stołu, zajmował miejsce młody człowiek — Gabryel Batory, z węgierska zwany Gaborem. Po bokach zaś kilku równie młodych panów, przyodzianych w bogate madziarskie stroje. W izbie kręciła się służba, wciąż napełniając kielichy i zmieniając półmiski, a w
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/116
Ta strona została uwierzytelniona.
— 110 —