Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.
—   142   —


Rozdział X.
ELŻBIETA I GABOR.

Nieco później, przyjmowała Elżbieta w swym wschodnim gabinecie Gabora. Oboje nawzajem badali się wzrokiem i oboje nie dawali poznać po sobie uczuć jakie niemi miotały. Specjalny przymus zadawać musiał sobie Gabor, porywczy z natury, lecz od jego zachowania się zależało ocalenie panny Feroczy i Maryjki a działał, zgodnie z planem, ułożonym przez Górkę.
Hrabina natomiast starała się wyczytać z jego twarzy, co wiedzał, a o czem nie był powiadomiony. Niepokój pokrywała uprzejmym uśmiechem.
— Rzadkim gościem bywacie — rzekła — w moim zamku, Gaborze! Rzadkim, lecz mile widzianym! Wolno zapytać, jakiemu szczęśliwemu zdarzeniu zawdzięczam dzisiejsze odwiedziny?
Książę postanowił jej wsadzić pierwszą szpilkę w serce.
— Rakoczy — oświadczył — przekazał w moje ręce siedmiogrodzki tron. Udaję się do Hermansztadtu, by naszym Kumiswarskim zamku objąć władanie! Po drodzę do was wstąpiłem, by o tem powiadomić! Wszak i wy z rodu Batorych!
— A cesarz? — wyrwał jej się okrzyk — Nigdy was nie uzna!
Ledwie pohamował uśmiech.
— Obejdziemy się bez cesarza! Uzna nas nasza własna szabla!
Drżała wewnątrz ze złości. Pryskało ostatnie marzenie. Jeno tron mógł zastąpić utratę urody.
— Nie utrzyma się tam Gabor długo! — pomyślała,