Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.
—   146   —

wając Ilonę, że ta skromnie, ubogo odziana dziewczyna, nocująca w podejrzanym zajeździe w towarzystwie jakiegoś starego włóczęgi, jest dziewicą ze znacznego domu? Co prawda, napomykał o tem ten jej opiekun Iwan, a później w czasie awantury z Hermansthalem, to samo krzyczał Górka. Lecz, Elżbieta sądziła, iż były to tylko postrachy, mające na celu zwolnienie uwięzionej.
Obecnie przestraszyła się nieco, ale wnet się uspokoiła. Uczyni się gwałt, lecz nic jej nie udowodnią Byle Fitzke już załatwił się ze swemi ofiarami, bo tajemnic, przepastnej studni nikt nie zbada.
— Ach, powiadacie Ilona Feroczy! — udała współczucie, myśląc jednocześnie o tem, że dziewczyna pewnie już nie żyje a garbus załatwił się po swojemu z nią — Biedna dziewczyna... Zginęła?
— Tu, w okolicach waszego zamku!
— Mego zamku? Nie do wiary! Chociaż... W gęstych lasach, otaczających Czeithe, tylu krąży zbójców!
Gabor aż odwrócił głowę, by ukryć wyraz swej twarzy. Z podobną przewrotnością nie stykał się nigdy. Jeszcze chwil kilka musiał politykować.
— No... tak... — bąknął zduszonym głosem, ledwie się wstrzymując, żeby nie rzucić jej w oczy ohydnej prawdy — No... tak...
Elżbieta, z powrotem śmiała się swobodnie.
— Chyba nie posądzacie, że ją porwałam? W jakim celu? Jestem tak bogata, że nie łaknę okupu!
Była to jej z góry przygotowana odpowiedź na wszelkie oskarżenia? O celu tym, z żyjących mógł wiedzieć jeno Górka, ale los jego jeszcze nie był wyjaśniony, a jeśli nawet zbiegł, to jego słowom, gdy ona, Elżbie-