ło wszystko tak, jakgdyby nic niezwykłego tam nie zaszło.
— Nie będzie nam już gadał o zemście! — syknęła zduszonym przez gniew głosem. — A służbie powiem zwróciła się do garbusa — ześ go wyprawił przez furtę bocznem wyjściem! Ekstraordynaryjne tylko, — dodała — co on gadał o znamienitem pochodzeniu tej dziewczyny?
Tymczasem Górka, znużony wędrówką, spał smacznie w wygodnem łożu. Chwilami tylko budziły go ze snu, jakieś — niby jęk, — zdala dobiegające odgłosy. Nie zwracał na nie jednak uwagi i mniemał, że to wicher na dworze tak hula.
Nazajutrz, gdy zbudził się Górka, słoneczne promienie zalewały komnatę. Burza, która szalała całą noc minęła i z za chmur wypłynęło dość jeszcze ciepłe, październikowe słońce.
W jego potokach zarówno sam zamek, jak i komnata, w której nocował wydawały się mniej ponure. Był to duży pokój, urządzony z przepychem i musiała hrabina uważać Górkę za znakomitego gościa, skoro mu taką paradną izbę przeznaczyła. Stało tam łoże olbrzymie o kręconych kolumnach z baldachimem, ciężkie rzeźbione szafy i ciężkie fotele a ściany pokrywały cenne gobeliny, przedstawiające nieco wyuzdane sceny z starożytnej historji. Gorka, sam pochodzący z magnackiej rodziny i po różnych pańskich dworach bywały, najlepiej mógł