Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.
—   23   —

wprawnem okiem stwierdzał, że w razie potrzeby, sprawni musieli z nich być żołnierze.
Krążył tedy Górka, napotykany niskiemi ukłonami lub wojskowem pozdrowieniem, podziwiając zamek. Zastanowiło go tylko, że gdy zbliżył się do dużej baszty strażnik zawahał się i jakby chciał zagrodzić mu wejście. Lecz Górka cofnął się w porę sam, nie zamierzając się wydać nadto ciekawym. Zresztą, tuż obok niego rozległ się głos:
— Wasza miłość ogląda nasze zamczysko? Jeśli zezwoli, sam go oprowadzę!
Obok Górki stał garbus, niczem z pod ziemi wyrosły.
W ślad za tym przewodnikiem, który wydawał się przełożonym nad innemi — dziwiło Górkę, że podobne funkcje powierzyła hrabina podobnemu monstrum — zwiedził szlachcic polski i stajnie i zbrojownie. W stajniach mógł podziwiać dobór najprzeróżniejszych pięknych bachmatów, z których niejeden pochodził zdaleka, ba, nawet z Syrji i Arabji. Zbrojownią zaś poszczycić by się mógł nawet panujący książę. Mieściły się tam zbiory broni najprzeróżniejszej, w które w razie potrzeby można było uzbroić liczne zastępy ludzi.
Na tych zajęciach, tak miłych dla rycerskiego serca upłynęło kilka godzin. Właśnie kończył Górka podziwianie wspaniałych rzędów i rynsztunków, gdy nadbiegła służebna z oznajmieniem, że miłościwa pani hrabina oczekuje z obiadem na rycerza.
Zastał piękną Elżbietę w olbrzymiej sali jadalnej.
O ile komnaty hrabiny urządzone były w wschodnim stylu i przeważał tam orjentalny przepych makat i kobierców, o tyle sala jadalna zachowała ściśle rycerski charakter. Wisiał tam szereg portretów rodzinnych, pa-