Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.
—   63   —

— Gadaj... Jaśku, ściśnij ją mocniej...
— Dobrze... dobrze... — zdecydowała się na wyznanie, pod wpływem śmiertelnego przestrachu. — Powiem... Ale nie wińcie mnie o to... Dziewicę więziono, gdyż jej krew potrzebna....
— Co? — wojewodzic nie wierzył własnym uszom.
— Fitzke wytacza krew — wyrzucała teraz prędko z siebie — i niesie ją do mistrza Atrefiusa. Ten z tej krwi przyrządza dla hrabiny mikstury. Oto wszystko. Dlatego hrabina jest wiecznie urodziwa i młoda... Ale, jam nie winna... Dozoruję, jeno, ofiary...
— A... a... — wyrwał się z piersi Górki jakiś nieokreślony dźwięk, pod wpływem potwornego wyznania, poczem prawie ryknął. — Straszne! Straszne! Nie zamek to nawet zbójecki, a zaiste wrota piekła! Nie powinien z niego zostać kamień na kamieniu!
Chwilę sapał, nie mogąc się uspokoić. Również Jaśko patrzył na wojewodzica przerażonemi oczami. Wiedźma dygotała całem ciałem, powtarzając cicho:
— Jam niewinna! Oszczędźcie mnie, panie!
Górka się opanował, choć groźny mars nie zniknął z jego czoła.
— Zwiąż ją mocno! — rozkazał Jaśkowi. — W usta wetkaj gałgan! Nie będziem sobie plamili rąk krwią wstrętnej staruchy... Zresztą, obiecałem... A o tem, coś posłyszał, ani słowa przed białogłowami.
Jaśko tylko coś mruknął i jął gorliwie obwiązywać rzemieniem wiedźmę, niczem toboł.
Na szczęście, ta cała rozmowa nie dobiegła do słuchu Ilony i Maryjki, a Górka chwilowo nie zamierzał wyznawać nieszczęsnej dziewczynie, jaki los jej gotowa-