Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.
—   64   —

no. Ilona już wyszła z za krat i stała wraz z Maryjką pośrodku podziemnej salki.
Zbliżył się do nich, a w ślad za nim pośpieszył i Jaśko, gdy zakneblował i całkowicie unieszkodliwił jędzę.
— Połowa zadania spełniona — mówiła Maryjka — teraz nam pozostaje uradzić, jak opuścić zamek! Mam pewien plan..:
— Jaki? — podchwycił wojewodzic.
— Tak obmyśliłam! Siłą nie wydostaniemy się z Czeithy, bo nie zdzierżycie wojewodzicu, we dwójkę z Jaśkiem, napaści zgrai uzbrojonych hajduków. Jest ich w zamku zgórą setka i na rozkaz hrabiny, gotowi na kawałki posiekać każdego.
— Cóż, tedy, wynalazłaś?
— Potrzebny fortel! Niezadługo świta i będzie można upozorować wszystko. Pójdziecie z Jaśkiem na górę, jak gdyby nigdy nic, a skoro tylko wzejdzie słońce, udacie się do stajen i zażądacie swych koni. Niby, że pragniecie jechać na polowanie. Hrabina śpi i nie wzbudzi to niczyjej uwagi. Opuściwszy zamek, zaczekacie na nas w lesie, tym, co zaczyna się zaraz koło zamku.
— A wy? — zapytał Górka, jeszcze nie pojmując planu Maryjki.
— My uciekniemy równie prosto! Do świtu zaczekamy w lochach, bo nie zagraża nam tu żadne niebezpieczeństwo. Stara związana — wskazała na wiedźmę — a Garbus nie domyślając się, żeśmy przeniknęli tajemnicę podziemi, tutaj nie zajrzy... Gdy zaświta, wyjdziemy najspokojniej. Hajdukom dozorującym w bramie, którzy nad ranem najmniej są czujni, opowiem, że udaję się do lasu, żeby nazbierać dla hrabiny ziół i że nowa dworka mi towarzyszy. Panny Ilony nikt tu nie zna, Fitzke