we nastarczyć nie mogło parowaniu ciosów, a groźne spisy zbliżały się do piersi.
I on wzrokiem wpił się w bramę.
Rozwarły się wrota i wjechał trębacz, przybrany w cesarskie barwy austryjackiego domu. Zdala, donośnym głosem wołał:
— Jaśnie wielmożny graf Hugo von Hermansthal w odwiedziny do szlachetnej hrabiny przybywa!
Za nim w oddaleniu kilku kroków widniała znaczna grupka jeźdźców. Na jej czele jechał mężczyzna w średnim wieku na bułanym dzianecie, przybrany w czarny, wyszywany srebrem, bogaty strój hiszpański. Głowę nosił wysoko, jak ktoś, co świadom jest własnego znaczenia, twarz miał dumną, niemiłą śniadą, okoloną zarostem, zakończonym ostro przystrzyżoną bródką, na szyi połyskiwał ciężki złoty łańcuch. Był to hrabia Hugo von Hermansthal, wysłannik cesarza Rudolfa, który z polecenia swego pana, zaniepokojonego ciągłem wrzeniem na Węgrzech, objeżdżał dwory znaczniejszych magnatów, by mu kaptować zwolenników. Za hrabią podążał oddział uzbrojonych rajtarów.
— Graf Hugo von Hermansthal! — powtórzyła Elżbieta z widocznym przestrachem. — Co czynić?
Graf, który nadjeżdżał powoli i z wielką pompą, zamierzając złożyć hrabinie Nadasdy wizytę z zachowaniem wszelkich etykietalnych form, które wówczas tak przestrzegano, znalazłszy się pośrodku podwórza, nagle wstrzymał konia, zdumiony.
Zaiste, jego oczom przedstawił się niezwykły widok. Przytulony do ściany, jakiś młody wojak, w bogatym polskim ubiorze, przed nim zgraja hajduków z wy-
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/80
Ta strona została uwierzytelniona.
— 74 —