ciągniętemi dzidami, a na górze hrabina, w towarzystwie potwornego garbusa, niby dowodząca tą osobliwą bitwą.
Ale, graf von Hermansthal nie darmo był wytrawnym dyplomatą, który niejednego się nauczył na austryjackim dworze. Żaden muskuł nawet nie drgnął na jego twarzy i nie okazał najmniejszego zdziwienia.
— Proszę zapytać szlachetną hrabinę — rzekł zimno do trębacza — czy nas przyjąć raczy? Może nie w czas przybywamy?
Lecz Elżbieta biegła już w stronę grafa Hugona, zapomniawszy o wszelkiej etykiecie. Znała go oddawna a całej tej historji należało dać jakie takie wytłómaczenie.
— Grafie! — wołała. — Rada was widzę! Darujcie tylko, żeście natrafili na niemiłą utarczkę! Zdrajca zakradł się do mego zamku i pragnę żywcem go pojmać!
Zarówno Elżbieta, jak i graf mówili po niemiecku, gdyż Hermansthal wcale nie władał węgierskim językiem. Górka nie rozumiał z tego ani słowa, gdyż szwabskiego nie znał, lecz domyślając się, że hrabina da, oczywiście, przewrotne wytłómaczenie tej całej scenie, po łacinie, która była wówczas międzynarodowym językiem, jął wołać:
— Jestem Górka! Polski szlachcic, znakomitego rodu! Grafie! Może wam nie obce moje nazwisko! Potworne rzeczy się dzieją w tym zamku.
Hugo von Hermanthal zwrócił ku niemu na chwilę głowę, lecz patrzył, niby Górki wcale nie widząc.
— Grafie! — krzyczał ten dalej. — Tu mordują w lochach niewinne ofiary! Nieszczęsne dziewice! Ponieważ stanąłem w ich obronie, hrabina chce mnie zabić!
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.
— 75 —