Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/84

Ta strona została uwierzytelniona.
—   78   —

chcicem i rycerzem i musiał, dowiedziawszy się o ohydnych zbrodniach popełnionych przez hrabinę, wystąpić przeciw niej, a Górkę i obie uwięzione uwolnić. Jeśli początkowo zachowywał się ozięble, to jeno dlatego, że Górki nie znał a do hrabiny żywił całkowite zaufanie. O, jakże się zmieni a z jego oblicza spadnie kamienna maska, gdy z ust wojewodzica posłyszy o straszliwych tajemnicach Czeithy.
Wzburzony, ale całkowicie spokojny o ostateczny wynik sprawy, dziękował Górka teraz Niebu, że mu na odsiecz grafa zesłało. Czyż nie ległby pod dzidami zbójeckiej zgrai hajduków, gdy obecnie i życie ocalił i lada moment będzie wolny.
Chodził tedy po komnacie — i dziwne mu się jeno wydało, czemu graf tak długo nienadchodzi. Zapewne, musi mu różne kłamstwa gadać hrabina, lecz łgarstwa te pękną w świetle prawdy.
Wreszcie, w sąsiedniej komnacie rozległy się kroki. Weszła hrabina, z obojętną miną, za nią Hugo von Hermansthal i garbus Fitzke na ostatku.
Ujrzawszy go Górka wzruszył ramionami. Był przygotowany na walkę, lecz spokojny o jej wynik.
— Przybywam tu — począł graf, mierząc Górkę poważnem spojrzeniem — na wyraźną prośbę miłościwej hrabiny! Jam tylko gość w tym zamku i nie moją rzeczą jest sprawować sądy! Ale hrabina, nie chcąc być pomówiona, że skrytobójczo nastaje na wasze życie, sama żąda, bym wysłuchał wasze zarzuty!
— Bawiłem tu mości grafie, jako gość — spokojnie odrzekł Górka. — I ja miałem do hrabiny całkowite zaufnie: Lecz, doniesiono mi, że w zamku dzieją się rzeczy potworne i sprawdziłem to na własne oczy...