Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.
—   83   —

— kim jest ona? Nie zbrodniarka jeno, ale i wiedźmą! Wygląda na lat dwadzieścia, a ma ich najmniej...
— Basta! Zuchwalcze! — rozległ się nagle podniesiony głos hrabiny, który zagłuszył resztę zdania Górki — Dość długo pozwalałam ci znieważać się bezkarnie!
Swój, z góry obmyślony plan, wiodła znakomicie do celu Znakomicie odgadywała, co się działo w duszy Hermansthala, a gdy Górka niebacznie potrącił o jej wiek — sprawę, która bolała ją najdotkliwiej i boli każdą najdotkliwiej kobietę — postanowiła pognębić go ostatecznie i położyć kres tej scenie.
— Dość pozwalałam się obrażać bezkarnie! — powtórzyła. — A wiecie szlachetny grafie, czemu ten młodzik takiemi wymysłami mnie obrzuca? Tego wam jeszcze nie rzekłam! Bo chce ze siebie zepchnąć podejrzenie! To zdrajca! Przeciwko cesarzowi Rudolfowi spiskuje!
— Co? — Hugo von Hermansthal ożywił się nie na żarty. — On?
— Spiskuje wraz z moim krewniakiem Gaborem! którego nie znam i znać nie chcę...
Zmijo! — ryknął Górka, ale Hermansthal groźnie już patrzył na niego.
— W zanadrzu nosi papiery, przeznaczone dla Gabora! — przypominała teraz szczegół, z którym wygadał jej się Górka a który rehabilitował ją w oczach grafa ostatecznie — Ja wierna jestem najjaśniejszemu cesarzowi! Chciałam mu odebrać te papiery, a jego w turmie osadzić. Ot, czemu widzieliście, grafie, bitwę ze zdrajcą...
— A... — syknął, nie wierząc własnym uszom — Zdrajca? Ma papiery...