Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

z arystokratycznych galantów epoki króla słońca, lub jakiej rozkosznej a wesołej markizy i zgodnie z ich upodobaniami został wybudowany, bo dzięki potajemnym przejściom, ułatwiał znakomicie schadzki wszelakiego rodzaju.
Myślałem, iż nieraz dziewczyna oddawać musiała swej pani usługi podobnego rodzaju, stąpała bowiem, nie zważając na ciemności, pewnie a cicho.
— Lizetto? — zagadnąłem, przypomniawszy sobie jej imię oraz niedawne narzeczeństwo z negrem i tem zapytaniem usiłując zdobyć jej dobre względy — a co porabia Don Juan?
— Dziękuję — odwróciła nieco głowę — sprawia się grzecznie! Lecz proszę nic nie mówić!
— Czemu?
— Css...
Parę ostatnich stopni... i znaleźliśmy się w małym, słabo oświetlonym gabineciku.
Położywszy palec na usta, tym znakiem nakazała mi milczenie.
— Jej cesarska wysokość poleciła, aby tu zaczekać! Ale należy zachowywać się bardzo cicho! W sypialni u księżnej... jest... cesarz!
Ostatnie słowa wyszeptała trwożnie. Przyznaję, również i mnie ogarnęło takie przerażenie, iż najchętniejbym się zapadł pod ziemię, lub ukrył pod ciężki, zaściełający gabinecik kobierzec.
— Cesarz!!! To... ja...
— Proszę zostać! — rzekła, widząc, iż wcale żwawo sunę do wyjścia. — Jej cesarska wysokość rozkazała...
— Kiedy...
— Tu najjaśniejszy pan nie wejdzie... Lecz, Boże uchowaj, najmniejszy szmer, szelest... Och, gdyby się domyślił...
Skinąłem głową i choć w pokoju wcale nie

135