tycznie, nieco wykrętne i mgliste, widocznie zadowoliło jednak cesarza a może rozczuliły go jej łzy, bo na łzy kobiece był bardzo czuły.
— Nie płacz... nie płacz Paola... Wiesz, jaką słabość mam do ciebie... i wiesz, że ze wszystkich sióstr najwięcej cię kocham... Kocham cię zato, żeś taka piękna, gracioza i że masz dobre serce...
— Ty... ty... mnie kochasz? — szlochanie trwało, mimo serdecznych słów cesarza — kochasz... a stale krzywdy wyrządzasz... Eliza została wielką księżną toskańską, Karolinę mianowałeś królową, ja otrzymałam tylko jakąś tam Guastallę... maleńką wieś z czterema chatami i jednym prosiakiem, co biega z zadartym ogonkiem...
— Wiem, że Guastalla jest wsią... Wszak sama rozumiesz, nie mogłem uczynić twego męża panującym...
— Bo głupi! Wiem! Ale wszak tylko głupcy dobrzy na królów! Zresztą, nie on by panował a ja bym panowała! Panowałabym świetnie! Urządzałabym ciągłe parady i pozwoliłabym wszystkim kobietom się kochać w kim tylko zapragną! Zazdrośników osadziłabym w więzieniu... Pomyśl nad tem, fratello!
— Hm... hm... zaczekamy jeszcze z tym projektem... Teraz, słuchaj Paola! Długi twoje zapłacę, może kupię ci nawet te brylanty, o których wspomniałaś...
Szlochania ucichły.
— Lecz udasz się, choć na krótko, z Kamilem do Turynu, tam będziesz się zachowywała poważnie... żadnych przygód, żadnych amantów... Masz godnie reprezentować nasz cesarski dom!
— Umrę z nudów!
— Postanowiłem i nie cofam nigdy rozkazów...
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/144
Ta strona została uwierzytelniona.
138