nadjerów. jął dowodzącemu niemi oficerowi coś tłomaczyć, dalej nadjeżdżali Rapp, Lefebvre i Bessieres, książę Istrji, dowódca gwardji cesarskiej.
Do sztabu przyłączył się Junot, książę d’Abrantes, gubernator Paryża, na czele paru pułkowników — i śmiechy umilkły.
Pojawienie się wojskowych dygnitarzy miało oznaczać, iż za chwilę przybędzie cesarz.
— O... o... o... — pobiegł cichy szmer.
Otworzyły się drzwi wielkiego, znajdującego na wprost nas balkonu, a na nim ukazał się marszałek dworu Duroc. Zabrzmiały tony orkiestry a później gromki okrzyk:
— Vive l’imperatrice! Vive la famille imperiale!
To cesarzowa Józefina wraz z jej cesarską wysokością księżną Borghese i królową Karoliną, w otoczeniu paru dam dworu, zajmowała miejsce na balkonie. Aż weselej się zrobiło od barwnych sukien, szarf i piór dam cesarskiego dworu i ku temu balkonowi, ku pięknym, siedzącym na nim niewiastom, biegły radośnie oczy wszystkich.
Ja jeden nie podnosiłem jeno wzroku — nie chcąc, ani się patrzeć na Paulinę — ani też sprawdzać, czy dostrzegła moją obecność i przyszyte do mojej narzutki brylantowe guzy.
Schowałem się umyślnie na końcu sztabu, przypuszczając, że odszukać mnie tam przyjdzie z wielką trudnością — a zapewniam, obojętne mi były, czułe spojrzenia księżnej.
Muzyka uciszyła się, wszyscy pozostawali w pełnem skupienia milczeniu.
Nagle pobiegła po szeregach cicha komenda...
— Baczność... w prawo patrz!
A później:
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.
166