Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.

liwszy! Boć nawet, jeśli groziła wtedy śmierć, jeśli powątpiewać mogłem, udali się wydostać cało ze zdradzieckiej zasadzki, — umarłbym śmiercią żołnierza, w walce z wrogami cesarza, nie zaś sponiewierany, odarty ze czci....
Wciąż brzmiały w uszach straszliwe słowa.... wstyd robi polakom... dla panów podobnych, w armji miejsca niema... Wciąż widziałem tysiące oczu, wlepionych w moją osobę, ba, armję całą niemal we mnie wpatrzoną — na paradzie wszak uczestniczyli najdzielniejsi jej przedstawiciele — widziałem utkwiony w siebie wzrok marszałków, generałów, pułkowników, spozierających na mnie z niekłamaną pogardą... Słowa Napoljona, rozniosą się lotem błyskawicy, powtarzać je będzie byle markietanka, byle ciura obozowy i przezemnie, przezemnie, nieoględnego lekkoducha, cień padnie nie tylko na szwoleżerów, lecz i na Polskę całą...
Boże! Cożem narobił!
Jutro stanę przed cesarzem do raportu! Och, nie uspokoi się on, nie zapomni o drobnem, w gruncie rzeczy, przewinieniu, nie zburczy, jak przepowiadał przed chwilą porucznik, nie udobrucha się i na łagodnej karze nie poprzestanie. Inne względy tu wchodzą w grę i paść muszę ofiarą tych względów. Tak, oczekuje mnie znowu rozmowa straszliwa, później zapewne degradacja, lub haniebne wypędzenie z wojska...
Nie, tego nie przeżyję! Nie przeżyję... Boże! Rodzice... Simona...
Wielkiemi krokami, wzdłuż i wszerz, chodziłem po celi, lecz ruch nie przyniósł pożądanego uspokojenia.
Cóż za szaleńczy miałem pomysł, aby nakładać te guzy! Lecz czyż przewidzieć mogłem, jaki to pociągnie skutek, czyż przewidzieć mogłem, iż

172