Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.

wzruszonam doprawdy podobną kontemplacją... A może, porucznik, mnie zna?
— Nie! — wyznałem szczerze.
— Dziwnem by było, gdyby pan mnie znał, gdyż zaledwie od paru dni jestem w Paryżu. Tylko chciałam zażartować... A teraz, piękne adieu! I tak ujrzał waszmość moją twarz, której nie powinien był ujrzeć! Lecz liczę na dyskrecję...
— Ach...
— A gdybyśmy się kiedy przypadkowo spotkali... aczkolwiek to mało prawdopodobne... mam nadzieję, że się waćpan nie zdradzi, iż wogóle się znamy...
— Parol oficerski...
— Bo... bo... jeśli monsieur Stanislas będzie grzeczny... to... to... sama...
Kareta szybko odjechała, a ja jeszcze przez długą chwilę, stałem nieruchomo na miejscu.

ROZDZIAŁ II
W Saint-Cloud.

— Gdzieżeś ty wczoraj przepadał — zagadnął nazajutrz Wąsowicz, gdy zrana napotkał mnie na koszarowym dziedzińcu w Chantilly — zachodziłem wieczorem do ciebie a tu mi zameldowano, że mości porucznik dokądciś wyruszył i późno w noc go niema... Ho, ho, gratuluję, czynimy konkiety śród paryżanek...
— Niestety, jeno gwoli spaceru jeździłem w okolice Paryża, drogę żem zmylił i stąd opóźnienie... Ale w rzeczy samej, przypadkiem napotkałem niewiastę wielkiej urody — odparłem nie chcąc go wtajemniczać we wszystkie szczegóły — i dopraw-

17