jutro o tej sprawie! Kawalera wynajdę! — Tu rozejrzał się po zebranych, jakby wyszukując kandydata, lecz nagle dobiegł go śmiech, więc zwrócił się do jednej damy groźnie:
— A pani czemu się śmieje?
Osobą, która nie wykazywała najmniejszego zmięszania na widok cesarza i teraz nadal śmiała się dość bezceremonjalnie, była marszałkowa Lefebvre.
— A pani czemu się śmieje? — powtórzył. — Czy pani się wreszcie oduczy głupio śmiać i wymachiwać rękami?
— Śmieję się najaśniejszy panie — odrzekła ta spokojnie — że w tych czasach, kiedy sire dawał mi swoją bieliznę do prania a nigdy nie miał na zapłacenie rachunku, to był znacznie grzeczniejszy dla dam!
Napoljon spojrzał na nią ze zdumieniem, Niezadługo jednak, na twarzy jego wykwitł uśmiech i wesoło rzucił:
— Ma pani rację, marszałkowo Lefebvre!
Od tej chwili zmienił się humor cesarza. Odpowiedź marszałkowej, byłej praczki, zwanej przy dworze madame sans gene, rozproszyła jakby ten zły nastrój, pod wpływem którego przybył na zebranie. Przeskoki od złości do wesołości i od zamierzeń genialnych do czepiania się o drobiazgi, były jedną z cech charakterystycznych Napoljona. Teraz zupełnie już udobruchany, szedł, rzucając damom jakieś uwagi, wreszcie dostrzegł nasze mundury.
— A, panowie polacy — zrzekł, zatrzymując się przed nami — mam nadzieję, że okażą się dziś równie dobremi tancerzami, jak są żołnierzami... To moi dzielni z dzielnych... — dodał, wskazując na nas — Wiem o czem marzą — zauwa-
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.
28