cesarzowa od pilnej pracy, aby nam się na chwilę ukazał, przyszedł zły, czepiał się głupstw, prawił wszystkim impertynencje... Teraz wrócił do swego gabinetu z ministrem wojny Berthier’em i będzie budował genialne plany, jak zarzucić mosty, abyśmy mogli suchą nogą przejść do Anglji, albo cesarza austryjackiego, jako niewolnika sprowadzić do Paryża... o bo coś się knuje się w powietrzu... Berthier zanadto obgryzał paznokcie...
Rozległy się pierwsze takty muzyki.
Przytłoczony obecnością boga wojny, na chwilę zapomniałem i o księżnej Paulinie i o moich spostrzeżeniach. Teraz stałem z wlepionemi w nią oczami. Czyż ta księżna, przyjmująca z czarującym uśmiechem, lecz z gestem iście pańskim, składane jej przez obecnych hołdy, mogła być w rzeczy samej, moją wczorajszą nieznajomą? Wprawdzie twarz tajemniczej damy z oberży dojrzałem przez moment jeno, gdy wiatr tak niedyskretnie zdarł z jej oblicza zasłonę, lecz rysy te, niezwykłej piękności, mocno utkwiły w mej pamięci i czas cały miałem je przed oczyma, jak wykute. Tedy?
Bezwzględnie, ona to była. Nie mogłem się łudzić. Ten tam nos, te same czarne ogniste oczy, ten dziwny czar uśmiechu, ten profil rznięty, rzekłbyś, w kamei greckiej. Trudno było się pomylić.
A może? Bo cóż mogła czynić księżna Borghese, w nędznej, podmiejskiej oberży, narażając się na tysiące nieprzyjemności i kompromitację... Jeśli ona to była, to cóż nastąpiłoby, gdybym tam nie był nadjechał i nie stanął, w jej obronie przed pijanemi huzarami? Lecz, czyż przed chwilą nie wspominał Wąsowicz, iż dziwne o niej krążą historje?.. Wartoby go zlekka wybadać...
— Doprawdy, nie wiedzieć komu oddać pierwszeństwo — trąciłem Wąsowicza, wskazując mu
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/36
Ta strona została uwierzytelniona.
30