Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

mogłem rozróżnić, a że podsłuchiwanie nie jest rzeczą żołnierską, nie starałem się nawet dociec o czem tam mówiono. Gwałtowną wszakże musiała być ta rozmowa, bo od czasu do czasu dobiegał mnie podniesiony głos kobiecy — zapewne księżnej Borghese — i cichszy, równy, rzekłbyś coś jej tłomamaczący, głos męski.
Podczas kiedym tak stał, spozierając na obnażone na portrecie kształty księżnej i rozmyślając w jakim też celu zawezwała mnie ona i comogła oznaczać w oberży przygoda, pozamną rozwarły się małe, ukryte w tapecie drzwiczki i się ukazał w nich mężczyzna, w generalskim mundurze.
Był nim książe Kamil Borghese.
Przybrałem postawę służbistą, boć mimo opowiadań Wąsowicza, był to zawsze generał i w milczeniu oczekiwałem na pytanie z jego strony, gdy on również w milczeniu na mnie spozierał.
Gapiliśmy się tak nawzajem przez dobrą chwilę, ja nie śmiąc się odezwać, ani nie wiedząc co powiedzieć, on jakby oszołomiony moim widokiem.
Wreszcie zdecydował się pierwszy zagadać.
— Pan porucznik, zapewne do księżnej?
— Tak jest, wasza cesarska wysokość!
— Pan mnie zna?
— Któżby nieznał waszej cesarskiej wysokości! — zełgałem na poczekaniu, choć po raz pierwszy wczoraj, dopiero widziałem go na balu.
Odezwanie się moje musiało mu sprawić widoczną przyjemność.
Wyprężył się w swym generalskim mundurze, przeszedł parę razy po pokoju, zbliżył się do drzwi, skąd dobiegały głosy i przez chwilę nadsłuchiwał.
Przez czas ten mogłem dobrze mu się przyjrzeć. W powierzchowności księcia Kamila nie było

41