Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.

Książe Kamil, w tym czasie, podszedł do małżonki i trącił ją zleka w ramię.
— I ja mam do ciebie sprawę!
— Widzę, skoroś przyszedł! — cień niechęci przebiegł po jej obliczu
— Ale możemy przy nim rozprawiać! — wskazał na mnie — to mój przyjaciel!
Na twarzy Pauliny uwidoczniło się zdumienie. Niemniej zdumiony byłem — i ja, zaszczytem tej wysokiej przyjaźni.
— To ty pana znasz oddawna? — zapytała.
— Nie, dopiero od chwil paru, ale ogromnie mi się spodobał, nawet uczyłem go kontredansa... więc się nie krępuję...
— Słucham?
— Jak wiesz, najjaśniejszy pan naznaczył mnie gubernatorem prowincji alpejskich... Jutro przybywa delegacja z Turynu... mam mieć mowę...
— Cóż z tego?
— Chcę, abyś obecną była przy tej mowie i stała za mną!
Wypogodzone zupełnie oblicze księżnej, na którem wykwitał już promień uśmiechu, poczerwieniało ponownie.
— Co? — zawołała porywczo — ja mam stać za tobą, ty masz mieć mowę? Nigdy! Ja będę przemawiała, ty będziesz słuchał!
— Ależ przepraszam, ja jestem gubernatorem!
— Zgadzam się! Lecz czy senatuskonsulty znasz?
— Oczywiście...
— Ależ ja ci powiadam, że ich wcale nie znasz. Senatuskonsult z dnia drugiego września — wykładała teraz poważnie — określa hierarchję cesarskiego domu. Najprzód idzie cesarz, potem ce-

45