Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zamek ten, należał przed rewolucją, do margrabiego de Fronsac... Później był bez właściciela! Zaledwie przed paru miesiącami, podarował go cesarz obecnemu panu!
— O... — zawołałem, poczynając wiele pojmować — to tak?
— Tak! — powtórzył — i byłby nasz pan pewnie wiele jeszcze innych łask uzyskał, ale podobnoć, pogniewał się na niego cesarz...
Tak! rozumiałem! Dzięki wstawiennictwu Pauliny, dostał Canouville, w prezencie od Napoljona, zameczek margrabiów de Fronsac. Było to rzeczą zwykłą, bo w ten sposób obdarzał cesarz — dobrami po straconych w czasie rewolucji arystokratach, lub tych, którzy opuściwszy swe dobra, zdążyli się schronić zagranicę — swych ulubieńców, albo zasłużonych generałów.
Wychyliłem znów kieliszek znakomitego burgunda i rzekłem:
— A wy tu dawno jesteście?
— Ja? Służyłem jeszce starym państwu! Potem mieszkało się w opuszczonej oficynie, bo nie było gdzie się podziać. Kiedy zamek dostał pan de Canouville, pozostawił mnie nadal, nawet polubił bardzo! Śmiem twierdzić, pozyskałem jego zaufanie...
— Wiem...
— I ja go bardzo polubiłem, hojny i dobry pan.. Mieliśmy nawet restaurować zamek... Ale cóż, dawniej pan tyle pieniędzy w Paryżu wydawał, później...
Machnął rękę, nie kończąc zdania.
Dokończyłem je w myślach za niego. Pańska łaska na pstrym koniu jeździ! Liczył Canouville na potężne poparcie Pauliny aż się przeliczył, a dziś strapiony, dąży do dalekiej Portugalji. Zapewne, sam

63