tać się do najjaśniejszego pana, niebezpieczeństwo jest wielkie...
— Zaiste, plan szatański! — zawołałem przerażony.
— Liczą, iż jeśli Napoljon zginie — toć nie pierwszy na niego zamach i na tem wyrachowaniu wszystkie zamachy są oparte — zapanuje rozprzężenie, tem grożniejsze. że bezpośrednich następców tronu niema... Otoczenie potraci głowy... Minister policji zaginął... A wtedy przy pomocy Angli, która na to tylko czyha i Austrji, mającej lada dzień wszcząć wojnę — jest to chwilowo jedynie nam wiadomą tajemnicą — we Francji nastąpi nowy przewrót i Burboni powrócą na tron...
— Boże! Co czynić?
— Ja nie lękam się tortur, lecz czy Dubois się nie wygada?... Położenie straszliwe! Byle przewlec sprawę jaknajdłużej!
— Tak!
— Tobie poruczniku najmniej grozi, bo rozumieją, iż nic nie wiesz i w niczem im nie możesz być pomocny! Więc...
— Więc? — powtórzyłem
— Skoro mnie wezmą na badanie — ty postaraj się w jaki sposób uwolnić, i spiesz po pomoc...
— Gdybyż to było możliwem, ekscelencjo! — zawołałem z rozpaczą — Toć oddawna przemyśliwam, jakim sposobem się wyrwać z tych, więzów!
— Sądzisz, niemożebne?
— Niemożebnych rzeczy dla żołnierza niema! Ale obwiązali mnie uczciwie!
Szarpnąłem się parokrotnie, sznury nie pofolgowały nawet na odrobinę. Wtem przyszedł mi do głowy pomysł
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/99
Ta strona została uwierzytelniona.
93