sposób. Eliphas skoczył do okna, by je otworzyć — lecz w tejże chwili zabrzmiała odpowiedź straszliwa: wyczuł ją raczej nerwami, niźli słuchem. Zatoczył o ścianę; koło niego przesunął się abbé, jego drżące dłonie daremnie usiłowały otworzyć okno. Sługa, biedny statysta, który przy ewokacji był obecny, leżał omdlały na podłodze. Duszność była zabójcza. Ocknął się Levi ze swego oszołomienia, pochwycił krzyż, silnem uderzeniem, rozbił szybę. Chłodne, wilgotne powietrze wtargnęło przez otwór. Na zewnątrz słała się gęsta mgła i mżył drobny deszcz. Wychylił się Eliphas głęboko z okna, chciwie wchłaniając chłodną kąpiel dżdżu i mgły; pozostał tak długo. Groźna odpowiedź, która wibrowała we wszystkich fibrach nerwów brzmiała wciąż, ciskając straszliwe oskarżenie. Gdy nakoniec wrócił od okna, drżący, lecz z trzeźwemi zmysłami — komnata przedstawiała zgoła inny widok, a światło lamp rozproszyło mroki. Zbliżył się do duchownego:
— Rozgniewaliśmy duchy średniej sfery — ale czem? Czy wszyscy słyszeli odpowiedź?
Przerażone oczy gospodarza zamigały tylko.
— Przysięgam — zawołał Eliphas — że oskarżenie jest niesłuszne. Nigdy nie byłem mordercą. Zrozumieć nie mogę, jak śmiał on mię nazwać splamionym krwią!
Wtedy zauważył, że oczy abbè’go poczęły błądzić po jego postaci. Zatrzymywały się to na podbródku, to na koszuli. Levi dostrzegł lustro; pochwycił lampę, stanął przed nim. Naprzeciw spoglądała mu niemal obca, wybladła twarz, bez zarostu. Badał uważniej. Nagle zauważa plamę na brodzie z paru kropelkami zakrzepłej krwi, skutek pospiesznego golenia; parę innych kropel plamiło biały gors koszuli. Zagadka była roz-
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Magja i czary.djvu/138
Ta strona została skorygowana.