Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Magja i czary.djvu/81

Ta strona została skorygowana.

cych się wyrazić słowami ani objaśnić, zresztą nawiasem mówiąc, wogóle objaśniać ich nie wolno; niech wystarczy, że i z tej drugiej wyprawy też przyniosłem pamiątkę — nadwyrężone oko.
Na śladach zagubionego jednak już byłem... i podczas trzeciej podróży... odnalazłem go w Samarze.
Waldemar Tyszkiewicz był po świeżo przebytej ciężkiej chorobie. Przysłuchiwałem się rozmowie, toczącej w jego pokoju. Obecna kobieta pytała czemu nie zwróci się do hr. Załuskiej, swej siostry i nie zawiadomi ją o miejscu pobytu.
Chwilę milczał, później rzekł:
— Ty nie rozumiesz, dla czego? Gdyby rosjanie dowiedzieli się, gdzie jestem — zostałbym skazany na śmierć. No... no... ty wiesz za co...
Nie przypuszczał p. Waldemar, że i Punar Bhava wie za co, bo zaletą czy wadą jest ducha, że potrafi człowieka na wskroś przeczytać, nawet najtajniejsze myśli ukryte.
— Ale czy na długo starczy nam środków — zabrzmiał głos kobiety — ostatnią szpilkę brylantową sprzedałam.
— To też ta agrafka — on na to — da nam środki do ucieczki. Uciekniemy na Konstantynopol, Saloniki. Przez Serbję do Austrji, a z tamtąd do mojej siostry (do Iwonicza). Ale taka podróż okrężna potrwa ze trzy miesiące.
— Sądzisz?
— Co najmniej!
A że jest Punar Bhara, te słowa piszący, często jest chochlikiem i żartownisiem — usłyszeli głos:
— Dojedziecie! Dojedziecie!
Wyobrażam sobie, jakie to wrażenie musiało uczynić na biednych zbiegach.