Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Marja Wisnowska. W więzach tragicznej miłości.djvu/110

Ta strona została skorygowana.

Aczkolwiek nazwisko Bartenjewa nie padło ani razu w czasie rozmowy, łatwo pojęła Wisnowska, kogo ma na myśli jenerał.
— Jaka na to rada? — zapytała, konstatując, iż ogarnia ją nowa fala niepokoju.
— Rada byłaby jedna — odparł — wyjść za mnie za mąż! Dawno o tem myślałem!
— Z deszczu pod rynnę! — mało nie wyrwał się szczery okrzyk aktorki, oszołomionej niespodziewaną propozycją małżeńską — z deszczu pod rynnę! Czego się temu staremu dziadowi zachciało! Odmówię wręcz... będzie się mścił... urlopu nie da, zabroni wyjazdu...
— Wielki to dla mnie zaszczyt, odrzekła po chwili milczenia, usłyszeć z ust pana jenerała podobne wyznanie. Wielki zaszczyt, ale... spadło na mnie tak nagle, iż skupić myśli nie mogę... Muszę się zastanowić...
— Zupełnie rozumiem, odparł prezes, powstając z miejsca. Proszę sobie całą rzecz bliżej rozważyć! Sądzę jednak, że nasz związek byłby połączony z zobopólną korzyścią i że... nie spotka mnie odmowa... zakończył, patrząc czule w oczy Wisnowskiej.


∗                    ∗

Albo całą grę wygram, albo przegram z kretesem, myślała, chodząc w podnieceniu po japońskim saloniku, nie, przegrać w żaden sposób nie mogę. Palicyn nie jest młodzikiem i nigdy na