odezwał się, po chwili namysłu — wynalazł taki lokal, w którymby nikt pani nie zobaczył... Oczywiście zajmie to nieco czasu, będę musiał poszukać, urządzić odpowiednio...
— Wtedy pomówimy! — zakończyła rozmowę luźną obietnicą, pragnąc jaknajszybciej pozbyć się Bartenjewa.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Rozmowa ta miała miejsce w końcn maja i kornet wziął ją najzupełniej poważnie. Od tej chwili począł szukać odpowiedniego lokalu, co jednak szło mu dość powoli. Albo dom był nieodpowiedni, albo wejście krępujące, albo dzielnica zbyt ruchliwa. W połowie czerwca wynalazł, jak mu się wydało, wymarzone mieszkanko, samo w sobie, składające się z pokoju i długiego, ciemnego kurytarza, oddzielone od większego lokalu, należącego do niejakich państwa Kupfer, w starej, dwupiętrowej kamienicy przy ulicy Nowogrodzkiej Nr. 14 m. 1.
Znalazłszy upragnione locum nie przystąpił jednak do urządzania tegoż. Pieniędzy mu było brak, otrzymując bowiem trzy tysiące rubli od ojca, wydawał ponad stan i stale siedział w długach po uszy.
W końcu miesiąca interesy korneta się poprawiły, zdołał jako tako wyporządzić swój apartament i bez zwłoki, w sobotę, dnia 29 czerwca zameldował się w godzinach popołudniowych u aktorki.