Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Marja Wisnowska. W więzach tragicznej miłości.djvu/128

Ta strona została skorygowana.

Lecz teraz, gdy padło między nami ponownie nazwisko Palicyna... gorzej się pomszczę!
— Tu w twoich oczach zastrzelę się z rewolweru, przyniesionego przez ciebie. Przyszedłem bez broni, każdy wie, że moja znajdowała się w twojem posiadaniu! Niech później powiedzą, że zabiłaś rosyjskiego oficera... i niech jenerał ma za narzeczoną... aresztantkę...
— Boże! — zalała się łzami Wisnowska, na myśl, jak wyrafinowaną była zemsta korneta i w jak straszliwej sytuacji, w razie spełnienia groźby się znajdzie — Boże, wszystko, tylko nie to!
— Patrz! — mówił, uśmiechając się złośliwie i przykładając rewolwer do piersi — mierzę w serce!
— Nie, nie... — rzuciła się ku niemu, wytrącając broń z ręki.
Bartenjew długo się wahał, wreszcie patrząc uporczywie na Wisnowską, oświadczył:
— W takim razie, nie pozostaje nam nic innego, tylko odbierzemy sobie wspólnie życie!
— Niechaj i tak będzie! — odrzekła płacząc.

NIE BĘDZIESZ NALEŻAŁA DO NIKOGO...

Mimo całego tragizmu sytuacji w jakiej się znalazła i mimo wyrażonej zgody na wspólne samobójstwo, Wisnowska jeszcze nie wierzyła, aby cośkolwiek wymyśleć się nie dało, co mogłoby przynieść ocalenie. Byle sprawę jaknajdłużej