Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Marja Wisnowska. W więzach tragicznej miłości.djvu/129

Ta strona została skorygowana.

przeciągnąć, byle przewlec, napewno zbawienie przyjdzie, jakiś cud się stanie.
— W jaki sposób mamy umierać? zapytała po dłuższem milczeniu.
— I to przewidziałem — pochylił się i z pod otomany wyciągnął spory flakonik z napisem: „Opium pulv“. Nasypiemy to do porteru i wypijemy jednocześnie!
— Dobrze — odrzekła spokojnie — opium podobno sprowadza rychłą i bezbolesną śmierć! Ale przecież przedtem muszę napisać choć parę słów, aby pożegnać się z rodziną...
— Ja również to samo uczynię! — oświadczył — i przełamawszy na pół wyciągnięty z kie szeni ołówek, począł go temperować. Gdy skończył wyjął z portfelu parę swoich biletów wizytowych i podał je wraz z ołówkiem aktorce.
— Więc piszemy! Nachyliła się nad wizytówką, myśląc coby skreślić, aby jaknajdłużej przeciągnąć sprawę. Zastanowiła się chwilę potem szybko pisała:
„Człowiek ten postępuje sprawiedliwie, zabijając mnie... Ostatnie pożegnanie ukochanej i świętej matce i Aleksandrowi... żal mi życia i teatru... Matko ty biedna i nieszczęśliwa, nie proszę o przebaczenie, gdyż umieram nie z własnej woli... Matko! my się jeszcze zobaczymy tam w górze, czuję to w ostatniej chwili. Nie igra się z miłością!“.