W warszawskim teatrze „Rozmaitości“ w lutym 1889 roku grano z niesłabnącem powodzeniem „Lenę“ Jasieńczyka, która dzień w dzień ściągała tłumy widzów, zarówno dzięki treści sztuki, jakoteż dzięki przewybornej grze artystów z Marją Wisnowską na czele, ulubienicą publiczności, odtwarzającą postać głównej bohaterki dramatu.
Podczas ostatniego antraktu, do natłoczonej sali, wszedł kornet rosyjskiego, grodzieńskiego pułku lejb-huzarów Aleksander Michajłowicz Bartenjew i pobrzękując szablą a dzwoniąc ostrogami, jął się przeciskać w stronę pierwszego rzędu krzeseł, gdzie zdala widniały jaskrawe mundury — zielone dolmany, czerwone spodnie — pułkowych jego kolegów.
— Ot Sasza! — odezwał się jeden z nich, rotmistrz Jelec, rychło w czas przychodzisz! Zaraz koniec, gdzieś bywał?
— Ty go się lepiej zapytaj — przerwał drugi, porucznik Prudnikow — ile butelek szampana wypił?
— Prawdziwy huzar butelek nie liczy! — odparł sentencjonalnie w ten sposób powitany i uśmiechając się, rad sam z siebie, zajął próżne miejsce.