Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Marja Wisnowska. W więzach tragicznej miłości.djvu/45

Ta strona została skorygowana.

zapalił papierosa i rozparłszy się wygodnie w fotelu, spojrzał na wielki, olejno malowany portret matki, wiszący na przeciwległej ścianie.
— Z podaniem poszło gładko — mruknął — lecz co ty powiesz mamo, gdy ci przedstawię moje zamiary? Ty, taka dumna, coś małżeństwo z hrabianką dla mnie uważała niemal za partję nieodpowiednią. Boże, Boże... a ja Manię tak kocham... pochwycił dużą fotografję aktorki, stojącą na biurku i przyciskając do ust szeptał... tak kocham...
W tejże chwili wielki, w złoconej ramie portret, runął z hałasem ze ściany, łamiąc ją na drobne kawałki.
— Więc to miałaby być twoja odpowiedź, matko? — zawołał, zrywając się z miejsca — smutna odpowiedź! I moja miłość miałaby się zakończyć tragicznie?
— Et, głupstwo wszystko! — dodał po chwili, zbliżywszy się do miejsca katastrofy i badając przyczynę oberwania się portretu — zaczynają hulać nerwy! Najzwyklejszy przypadek! Trzeba będzie jutro wytargać służącego za uszy, że za słabo wbił hak...

ZWROT KU STAREJ MIŁOŚCI...

— Cóż się stało z twoim oficerkiem? Jakoś przestał bywać? — zdziwiła się pani Kicińska, nie widząc Bartenjewa przez szereg dni u córki.