Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Marja Wisnowska. W więzach tragicznej miłości.djvu/48

Ta strona została skorygowana.

Tak, doprawdy, jest winną! Po co ściąga mężczyzn do siebie, skoro wie, iż nie odpłaci im uczuciem, po co kokietowała Bartenjewa? Ponieważ był dobrze wychowany i patrzył niby wierny pies i nie robił jej, jak inni dwuznacznych aluzyj? Ale czy swojem zachowaniem ona sama, zachęcając go do codziennych wizyt, nie wywołała oświadczyn korneta? Ma w gruncie rzeczy rację matka, trzeba się radykalnie zmienić!
Tok myśli nagle przerwał dzwonek u wejściowych drzwi. Pewnie jaki nudziarz, pomyślała Wisnowska, szkoda, że nie zapowiedziałam służącej, że nikogo nie przyjmuję...
W przedpokoju odezwały się męskie kroki, poczem lekki stuk wraz z zapytaniem: „Można?“
— Proszę! — zawołała, odwracając się dość niechętnie, a ujrzawszy gościa ze ździwienia szeroko otworzyła oczy.
Na progu stał średniego wzrostu mężczyzna, nie piękny, lecz o niezwykle sympatycznej i ujmującej powierzchowności, ubrany z wyszukaną elegancją. Był nim sławny śpiewak operowy Aleksander Myszuga, który czarem swego głosu wszędzie podbijał tłumy.
— Ty? — wykrzyknęła z wybuchem niekłamanej radości. — Nareszcie! Więc nie zapomniałeś o mnie?
— Długo się wahałem — mówił nie mniej wzruszony przybysz — długo! Ostatecznie nie