— Nie wychodzisz za mąż Maniu?
— Naturalnie! — odparła poważnie, gdyż znów djablik przekory począł ją ponosić.
— Tak? — powtórzył z widoczną przykrością. — Wolno zapytać za kogo?
— Za korneta rosyjskiego pułku lejbhuzarów imć pana Aleksandra Bartenjewa! Wogóle mam szczęście do Aleksandrów!
— A czy miły, przystojny?
— O, tak... Miły... bo miły... ale co do urody — rzetelna małpa!
— Więc?
— Chciałam się tylko przekonać, jakie wrażenie wywrze na tobie ta wiadomość! — i zadowolona z wywołanego efektu poczęła opowiadać śpiewakowi swą przygodę z huzarem.
— Zawsze ta sama i niepoprawna! — zadecydował, gdy ukończyła relację. — Pragnie szacunku... i dlatego ściąga tłumnie mężczyzn! Robi oko do huzara, bo ten patrzy w nią, niby w obraz... a potem nie wie jak się wykręcić! Oj Maniu, Maniu, doprawdy razi podobne postępowanie u takiej jak ty artystki. Rację mają ludzie, że plotkują o tobie rzeczy nieprzyjemne! Czyż sama nie rozumiesz, że otaczanie się rosjanami, w naszych warunkach, kompromituje... To, co robisz, nie zwiększy popularności scenicznej, raczej zepsuje twoją opinję...
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Marja Wisnowska. W więzach tragicznej miłości.djvu/50
Ta strona została skorygowana.