Wisnowska spojrzała w kierunku huzara, chcąc sprawdzić czy ten w rzeczy samej nie podochocił sobie, lecz Bartenjew jakby unikając wzroku aktorki, uderzył konia szpicrutą i jął galopować o parę kroków przed powozem.
Ukazał się Wilanów i po chwili pojazd przystanął przed restauracją.
Kornet już był zsiadł z konia i oczekując na artystyczną parę, wskazywał na wejście.
— Ot tu! Zamówiłem gabinet!
Zajaśniał niewielki pokój o wyplamionych tapetach i zniszczonych, krytych czerwonym pluszem meblach. Przybyłych witał kelner niskiemi ukłonami.
— Co pani rozkaże? — szarmancko teraz zapytywał Bartenjew. — Przedewszystkiem zakąski i koniak... a potem — zwrócił się do służącego — szampana, zamrozić jaknajwięcej szampana...
— Słucham — jeszcze niżej giął się sługa.
— Widzę, że pan tu posiada wielką popularność — oświadczyła.
— Czasem piło się z kolegami!
— Czy i nie dzisiaj przypadkiem? — uczyniła aluzję nawracając do poprzedniego zachowania się huzara, lecz przyjrzawszy się baczniej spostrzegła, iż jest zupełnie trzeźwy.
— Czemu? Ponieważ wyrwał mi się pewien niefortunny frazes? Widziałem, że uraził
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Marja Wisnowska. W więzach tragicznej miłości.djvu/60
Ta strona została skorygowana.