— Właśnie dlatego! Jestem czasem podrażniony i mógłbym niechcący, zupełnie niechcący wyrządzić mu dużą przykrość. Sądzę, że ustąpi mi pani, to przecież drobiazg! — zakończył, kłaniając się szarmancko.
∗ ∗
∗ |
Zaledwie drzwi zatrzasnęły się za „narzeczonym“, Wisnowska, jak nieprzytomna, rzuciła się do biurka i jęła szybko, nerwowo pisać. Pisała do swej przyjaciółki, Julji Kruziewicz, aby ta bez zwłoki, natychmiast, śpieszyła do niej, zaszły bowiem nowe i fatalne komplikacje i musi mieć koniecznie teraz kogoś bliskiego przy sobie, bo nie znajduje wyjścia a głowę traci.
Właśnie kończyła list i wydawała polecenie służącej odniesienia go pod wskazanym adresem, gdy niespodzianie wszedł do pokoju Aleksander Myszuga.
— Ach, Olku! — zawołała ze szczerym wybuchem radości — jak się cieszę, że cię widzę!
— Cóż to za wielki przypływ uczucia! — uśmiechnął się śpiewak, był bowiem tegoż dnia rano z wizytą u artystki.
— Tyle, tyle, miałabym do opowiedzenia — mówiła, rozważając, czy nie najlepiej będzie wszystko mu szczerze wyznać o Bartenjewie, prosząc o radę i pomoc.
— No... no... A to co znaczy? — urwał nagle, spojrzawszy na jej rękę. — Skąd ten pierścionek?