Ostatnie zdanie, miast uspokoić śpiewaka, podziałało, niby oliwa dolana do ognia, osiągając wręcz odmienny skutek.
— Obawiałaś się, aby pomiędzy nami nie doszło do starcia — wybuchnął gwałtownie Myszuga, pod wpływem nurtujących go uczuć gniewu i zazdrości. — Przynajmniej raz nie skłamałaś! Wierzę, że się lękałaś! Tylko nie wiadomo o kogo ci chodziło!
— Olku, co ty mówisz...
— Wiem, co mówię! Obawiałaś się, abym twemu adonisowi jakiej krzywdy nie wyrządził! O, bo ja się pana Bartenjewa nie przestraszę i nie przestraszę się jego pogróżek... a w razie czego potrafię dać należytą odprawę... Och, tak, teraz wszystko rozumiem, rozumiem... — powtarzał coraz namiętniej.
— Ależ... zastanów się...
— O jakaś ty podła, jaka przewrotna! — wołał z pasją — jakaś przewrotna! Powinszować można aktorskich zdolności... w życiu! Bartenjew był twoim kochankiem, dlatego kłamałaś i oszukiwałaś mnie na każdym kroku!
— Boże!
— Powtarzam, był twoim kochankiem! Dlatego przyjęłaś obrączkę! A ponieważ teraz nie wiesz, jak się wykręcić, mnie opowiadasz fantastyczne historyjki... godne, doprawdy, brukowej powieści! Niestety, tym razem źle trafiłaś, bo ja...
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Marja Wisnowska. W więzach tragicznej miłości.djvu/82
Ta strona została skorygowana.