w życiu prywatnem, Wisnowska swą rolę odegrała świetnie. Ale jakie było jej zdumienie, gdy spostrzegła, że nietylko publiczność przyjmuje ją inaczej, niż zwykle, daleko więcej ozięble, ale i krytyki są dość chłodne. Nie ganiono jej nigdzie wprost, przeciwnie, podnoszono zalety talentu, lecz tendencja była jakaś wroga, brak było cieplejszego tonu lub serdeczniejszego słowa zachęty.
— Cóż to znaczy? — pomyślała zaniepokojona
W parę dni później przyłapała za kulisami redaktora Fryzego i zagadnęła prosto z mostu:
— Powiedz mi prawdę, wujaszku, co się stało, że krytyka zmieniła do mnie swój stosunek?
— Chce pani koniecznie wiedzieć, panno Marjo? A nie będzie przykro?
— Nie... nie... Radabym, abyś wujaszku wyjaśnił tę zagadkę! Sądzę, nie gram gorzej, niż w „Lenie“?
— Grasz świetnie! Nie o to chodzi! Wchodzą w grę względy patryjotyczne! Artystka, szczególniej dramatyczna, ta co stoi na straży polskiej placówki, jeśli stale przebywa w towarzystwie przedstawiciela naszych wrogów... na poparcie warszawskiej prasy liczyć nie może!
— Mówisz o Bartenjewie!
— A o kim innym miałbym mówić!
— Słuchaj wujaszku! — zawołała niemal ze łzami. — Jestem taka nieszczęśliwa, przyczepił się
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Marja Wisnowska. W więzach tragicznej miłości.djvu/96
Ta strona została skorygowana.